Nielegalni bukmacherzy nie boją się i nie rejestrują w Polsce
Okazuje się , że nielegalni bukmacherzy nie przestraszyli się zmian w polskim prawie.
– Minister rozwoju i finansów nie rozpatruje obecnie żadnego wniosku o udzielenie zezwolenia na urządzanie zakładów wzajemnych, złożonego przez nowy podmiot, który nie posiada dotychczas przedmiotowego zezwolenia –
czytamy w piśmie podpisanym przez Agnieszkę Niekłań-Wudarską, zastępcę dyrektora biura ministra w Ministerstwie Finansów.
Rząd liczył, że w pierwszym roku funkcjonowania zmian uda się przejąć 40 proc. wartości rynku nielegalnego, w kolejnym 60 proc., a docelowo 80 proc. – Pozostała wartość rynku to szara strefa, która nie zostanie wyeliminowana – przyznał resort Ministerstwo Finansów. Według jego wyliczeń opodatkowanie przejętej części obrotów miało przynieść budżetowi dodatkowo ponad 700 mln zł w pierwszym roku po wprowadzeniu zmian, prawie 1,6 mld zł w drugim roku, a w każdym następnym po przeszło 2,4 mld zł. W sumie w ciągu 11 lat budżet ma zyskać na zmianach ponad 23 mld zł. Nie wygląda jednak na to, by tak się stało.
– Ten dokument pokazuje, że żaden nielegalny podmiot nie stara się o licencję w Polsce. Najprawdopodobniej więc firmy te w dalszym ciągu nie zamierzają respektować krajowego prawa – komentuje Paweł Rabantek ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskiech. Jego zdaniem państwo powinno w tej sytuacji dołożyć wszelkich starań, żeby egzekwowanie znowelizowanej ustawy było skuteczne. – W przeciwnym razie budżet kraju oraz rodzimy sport będą tracić kolejne setki milionów złotych, które nieopodatkowane wypływają poza Polskę – dodaje Paweł Rabantek.
Zwraca przy tym uwagę, że wiele klubów i związków sportowych wciąż wierzy, że wraz z wejściem w życie nowej ustawy nielegalni operatorzy zarejestrują swoją działalność w Polsce i zaangażują pieniądze w sponsoring. – Mamy jasne potwierdzenie, że zagraniczni bukmacherzy nie są tym zainteresowani i tak się po prostu nie stanie. Tym bardziej, że sam proces uzyskania licencji jest długotrwały i trwa od 6 do nawet 10 miesięcy – rozwiewa te nadzieje Rabantek. Przekonuje, że zagraniczni bukmacherzy nie weszli na polski rynek, bo najzwyczajniej im się to nie opłacało.
Zagranicznym bukmacherom legalna działalność w Polsce się nie opłaca
Nielegalny dziś zagraniczny bukmacher, po rejestracji, musiałby zapłacić w Polsce 12 proc. podatku od obrotu i 19 proc. podatku dochodowego CIT. Na Malcie płaci podatek od działalności bukmacherskiej w wysokości 0,5 proc. od obrotu, ale maksymalnie jest to 466000 euro. Do tego dochodzi efektywny CIT na poziomie ok. 5 proc.
Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskiech ocenia więc, że w Polsce obciążenia podatkowe zagranicznego operatora byłby o kilkadziesiąt razy większe niż na Malcie czy w rajach podatkowych. Co więcej na Malcie i w rajach podatkowych firmy te oraz ich oferta nie są tak szczegółowo kontrolowane jak w Polsce, gdzie każda akceptacja zmian w regulaminie przez Ministerstwo Finansów trwa ok. 6 miesięcy. To znacznie utrudnia prowadzenie działalności. Wreszcie nielegalni operatorzy w Polsce po rejestracji nie mogliby oferować loterii czy gier w kasynie, jak robią to obecnie.
– Operatorom tym zależy więc przede wszystkim na utrzymaniu dotychczasowej sytuacji, w której dla własnego zysku omijają polskie prawo. Traci na tym budżet kraju, polski sport, a także uczciwe firmy – rozkłada ręce Paweł Rabantek.
czytaj więcej: next.gazeta.pl
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).