Kontrowersyjna reklama bukmachera z dopingowiczami. Jest Ben Johnson, ktoś jak Armstrong i ciężarowiec
Reklama z udziałem sprintera dopingowicza wywołała burzę w obsesyjnie antydopingowym kraju.
Ben Johnson – zdyskwalifikowany trzy dni po triumfie w olimpijskim finale 100 m w igrzyskach w Seulu w 1988 r. – jest bohaterem reklamy australijskiej firmy bukmacherskiej promującej swoją najnowszą aplikację do obstawiania zawodów sportowych. Nie do końca jest jasne, dlaczego bukmacherzy zdecydowali się zatrudnić oszusta – intuicyjnie, to raczej bez sensu – ale pewne jego cechy były dla nich atrakcyjne i czerpią z nich garściami.
W dłuższej wersji reklamy telewizyjnej zwycięzca „najbrudniejszego biegu w dziejach” (w sumie sześciu z ośmiu finalistów zostało ukaranych za doping) jest przedstawiany jako mistrz olimpijski – dopisek na dole ekranu: *przez 48 godzin. Oraz jako fachowiec od „poprawiania wyników”. – Nikt nie zna się na tym lepiej niż Ben Johnson – mówi spiker, wyjaśniając, dlaczego zatrudniono 55-letniego Kanadyjczyka do reklamy „nieuczciwie szybkiej” aplikacji do smartfona. – Bierz ją! – mówi Johnson, pozując, jakby stał w blokach.
Współbohaterami są też chińska pływaczka – bo, jak wiadomo, wszystkie są na dopingu – ktoś, kto ma przypominać Lance’a Armstronga (a gdyby były wątpliwości, w tle słychać skandowanie „USA!, USA!”), no i ciężarowiec – kto wie, może polski.
– Jak mówią, ma potężną moc. Trzeba tylko sobie dać w tyłek, znaczy w to miejsce na dole – mówi ciężarowiec, wskazując przycisk u dołu smartfonu. – Wrzuć se roid w ten android – mówi spiker.
Reklama jest globalna, ale najpierw ukazała się w Australii, kraju, który ma obsesję na punkcie sportu rozgrywanego fair. Do tej pory bohaterowie legalnego, ale nie fair zagrania z meczu krykietowego z Nową Zelandią w 1981 roku bracia Trevor i Greg Chappell nie są mile widziani w wielu salonach, choć dało ono zwycięstwo Australii. Jeśli chodzi o doping, Australia jest w awangardzie badań nad metodami detekcji, testowania, edukowania i zarządzania antydopingiem.
Dlatego Australijczycy nie potraktowali reklamy jako żartu. Minister sportu Greg Hunt uznał, że spot jest „całkowicie nie na miejscu”, zaś senator niezależny Nick Xenophon zażądał, aby bukmacherami zajęła się instytucja monitorująca media (Australian Communications and Media Authority).
– Ta reklama jest zła na wielu poziomach: gloryfikuje doping, umniejsza powagę oszustw, łączy doping z hazardem i wciąga w tę zabawę dzieci. Innymi słowy uatrakcyjnia doping – mówił oburzony senator.
Rzecznik prasowy bukmachera powiedział, że za reklamę przepraszać nie zamierzają, bo wśród odbiorców dała wynik pozytywny.
Pełny tekst na wyborcza.pl
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).