Upadek Chernarusi oczami Jana Tundry. Lore DayZ. Część 1.

„DZIENNIKI CHERNARUSU: JAN TUNDRA I PIERWSZE (OSTATNIE) DNI ŚWIATA”
CZĘŚĆ I: KIEDY WSZYSCY JESZCZE UMIERALI NORMALNIE
Chernogorsk, 28 maja 2009
Gdyby ktoś mi powiedział, że za dwa tygodnie mój sąsiad, pan Fiodor, zacznie żreć własnego kota, a potem spróbuje zjeść moją drzwiową wycieraczkę, pewnie bym się uśmiał. Albo spytał, czym się najebał.
Ale po kolei.
Nazywam się Jan Tundra. Tak, Tundra – bo mój stary był miłośnikiem geografii i wódki, a te dwie pasje połączone o trzeciej nad ranem dały właśnie taki efekt. Jestem mechanikiem w Elektrozavodsku, byłym żołnierzem („Grom Południa”, tak, ta sama banda, która w 2004 roku wysadziła sobie magazyn amunicji przez papierosa), a od miesiąca – bohaterem narodowym.
No, może nie bohaterem. Raczej „tym typem, co przypadkiem powstrzymał zamach bombowy na ratusz w Chernogorsku, bo szukał kibla”.
Ratusz Miejski, godzina przed „bohaterstwem”
— Panie Tundra, pan tu nie może! — wrzeszczał ochroniarz, goniąc mnie po korytarzu.
— Mówiłem, tylko do toalety! — odkrzykiwałem, otwierając kolejne drzwi. — A wy mi dali medal w sali konferencyjnej! Gdzie tu jest, kurwa, sracz?!
W końcu trafiłem na mały pokoik z tabliczką „Techniczne”. I tam go zobaczyłem – gościa w czarnym płaszczu, który właśnie podkładał coś pod kaloryfer.
— Ej, koleś… — zacząłem, a on spojrzał na mnie jakbym mu właśnie zbeształ matkę.
Wyciągnął pistolet. Ja – wiadro na mopa.
Fizyka jest nieubłagana: 9mm vs. metalowe wiadro na odległość dwóch metrów = kula rykoszetuje w ścianę, a ja ląduję na gościu z krzykiem „CHOLERA, ALE JA TYLKO CHCĘ SIĘ WYSRAĆ!”.
Tak oto, dzięki pełnemu pęcherzowi i głupiemu szczęściu, zostałem „Pogromcą Terrorystów”. Dostałem medal, 500 dolarów nagrody i… stałe miejsce na policyjnej liście „podejrzanych, bo zbyt dużo szczęścia”.

CZĘŚĆ II: WOJNA, KTÓRA MIAŁA BYĆ TYLKO GŁUPIĄ AFFERKĄ
South Zagoria, 10 czerwca 2009
— Tundra, ty chuj, nie idzie się na wojnę w klapkach! — ryczał sierżant Nowak, mój były dowódca, który teraz prowadził „warsztat survivalowy dla cywili”.
— To nie klapki, to sandały taktyczne — poprawiłem go, podciągając skarpetę, która wciąż wpadała mi w kałużę.
Rząd postanowił, że skoro jestem „symbolem odwagi”, to powinienem jechać na front w South Zagorii i „pokazać ludziom, że nie ma się czego bać”. W praktyce oznaczało to jeżdżenie między wioskami, picie z miejscowymi bimberu i udawanie, że rozumiem, o czym mówią generałowie.
A potem to się zaczęło.
Wioska Pogorevka, 18 czerwca
Pierwszy raz zobaczyłem ich w małym szpitalu polowym.
— Co jest z tymi rannymi? — spytałem pielęgniarki, wskazując na oddział izolacyjny. Słychać było stamtąd odgłosy jakby ktoś tłukł mięsem o blachę.
— Ćwiczenia… — odpowiedziała, ale miała wzrok jak królik przed wężem.
Wtedy drzwi się otworzyły.
Mężczyzna w rozprutej koszuli wyszedł, zataczając się. Miał usta pełne krwi, a z brzucha zwisały mu jakieś… no, wnętrzności.
— O kurwa — westchnąłem. — Koleś, wyglądasz jak mój teść po sylwestrze.
On wyciągnął rękę. Nie po pomoc. Raczej po mój brzuch.
Pielęgniarka krzyknęła. Ja – złapałem za wiadro (tak, to samo, z ratusza).
Życie w Chernarusie nauczyło mnie jednego: zawsze noś przy sobie coś, czym możesz przywalić.
CZĘŚĆ III: PIERWSZA (I OSTATNIA) ZASADA APOKALIPSY
Elektrozavodsk, 20 czerwca
— To nie jest wojna — mówił mi przez radio kapitan Petrenko, gdy uciekaliśmy z płonącego miasta. — To koniec.
W tle słychać było krzyki i strzały.
— Jak to „koniec”? — spytałem, omijając rozbitą sanitarkę. — Przecież mamy armię, rząd…
— Rząd uciekł do Rosji. Armia strzela do własnych ludzi. A oni… — Petrenko urwał, gdy coś uderzyło w jego transporter. — Tundra, jeśli przeżyjesz, pamiętaj:
Zasada nr 1: Nie bądź bohaterem. Bohaterowie umierają pierwszi.
Radio zamilkło.
A ja zostałem sam. W klapkach. Z wiadrem. I z coraz większą pewnością, że ktoś powinien był lepiej pilnować tego pierdolonego laboratorium pod Kamenskiem.
KONIEC CZĘŚCI I
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Silesion.pl codziennie. Obserwuj Silesion.pl!
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).