Świątek i Hurkacz powalczą o historyczny medal igrzysk. Ozłocony Djoković?
W niewielu dyscyplinach sportu igrzyska olimpijskie tak często były ignorowane przez największe gwiazdy, co w tenisie. W Tokio polscy kibice będą jednak z dużym zainteresowaniem spoglądać na korty, na których nasi reprezentanci nie są bez szans na medale. W singlu mamy aż czworo reprezentantów: Igę Świątek, Huberta Hurkacza, Magdę Linette i Kamila Majchrzaka. Szczególnie pierwsza dwójka, opromieniona niedawnymi sukcesami, może zrobić historyczny krok dla naszego tenisa.
Związki tenisa z igrzyskami olimpijskimi od początku nowożytnej historii największej sportowej imprezy są dość osobliwe. Już w 1896 roku, w Atenach, zarówno zwycięzca tenisowego turnieju, jak i okoliczności tego sukcesu, były bardzo nietypowe. 26-letni John Pius Boland, zanim jeszcze stał się rozpoznawalnym w Wielkiej Brytanii nacjonalistycznym irlandzkim politykiem, postanowił w trakcie studenckich wakacji odwiedzić swojego przyjaciela, Manosa Tharasyvoulosa w Atenach. Panowie się nieco nudzili, więc należący do komitetu organizacyjnego pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich Grek uznał, że ciekawym pomysłem będzie zapisanie kumpla do tenisowego turnieju. John faktycznie nieźle radził sobie z rakietą w dłoni i nie przeszkadzało mu nawet to, że na greckie wakacje nie zabrał odpowiedniego sprzętu – w skórzanych butach z obcasami odprawiał kolejnych rywali, zgarniając złote medale zarówno w grze pojedynczej, jak i podwójnej. W efekcie ma tyle samo wygranych na IO co Rafael Nadal, a więcej od Rogera Federera czy Steffi Graf. W kolejnych latach też nie brakowało tenisowych niespodzianek na igrzyskach, które często okazywały się szansą dla zawodniczek i zawodników z dalszego szeregu na wiekopomny wynik.
Marzenie o Złotym Wielkim Szlemie
Czy może być dla tenisisty coś większego, niż zdobycie Wielkiego Szlema, czyli wygranie w jednym roku kalendarzowym Australian Open, Rolanda Garrosa, Wimbledonu i US Open? Tak – dołożenie do tego olimpijskiego singlowego złota. Do tej pory w historii ta sztuka udała się tylko jednej osobie – Steffi Graf, która Złotego Wielkiego Szlema skompletowała w 1988 roku. W tym roku historia może się powtórzyć – Serb Novak Djoković wygrał w tym sezonie już trzy turnieje wielkoszlemowe, a przy nieobecności w Tokio swoich największych rywali – Rafy Nadala i Rogera Federera – będzie murowanym faworytem. Eksperci z branży bukmacherskiej są przekonani, że po raz pierwszy sięgnie po olimpijskie złoto – na przykład w firmie Totolotek kurs na to, że „Nole” wygra w Tokio to tylko 1.5. Za jedną złotówkę postawioną na następnego w kolejności Daniiła Miedwiediewa można już zarobić 4 złote (minus podatek).
– Gra dla mojego kraju to najwyższy honor. Jestem przedstawicielem sportu indywidualnego, rzadko mamy okazję być drużyną. Jestem wdzięczny, bo Serbia miała już okazje wygrać Puchar Davisa i Puchar ATP i teraz brakuje mi olimpijskiego złota. Igrzyska są specyficzne, jeśli chodzi o presję, oczekiwania i emocje. Poczułem to na własnej skórze w przeszłości. Jestem jednak świetnie przygotowany – podkreśla Djoković.
Jego plany spróbuje pokrzyżować chociażby Hubert Hurkacz, wzmocniony niedawnym półfinałem Wimbledonu. Już w pierwszej rundzie czeka go dość trudne wyzwanie, bo mierzy się z węgierskim tenisistą Martonem Fucsovicsem, który w niedawnym Wimbledonie również pokazał się z dobrej strony, pomimo braku rozstawienia docierając po raz pierwszy w karierze aż do ćwierćfinału i eliminując po drodze z turnieju chociażby Jannika Sinnera, Diego Schwartzmanna czy Andreya Rubleva. Kurs na złoto dla Hurkacza to aż 1:40, więc ci, którzy wierzą w jego tytuł, mogą sporo zyskać.
Twardy kort do zgryzienia
Zdecydowanie wyżej oceniane są szanse Igi Świątek – za jedną złotówkę postawioną na jej triumf można w Totolotku zarobić 8 złotych (minus podatek). Szanse tylko trzech zawodniczek są oceniane wyżej – faworytką będzie Naomi Osaka, mocne mają też być Ashleigh Barty i Aryna Sabalenka (z którą w pierwszej rundzie turnieju gra nasza Magda Linette). Pewnie Świątek byłaby na igrzyskach jeszcze mocniejsza, gdyby były rozgrywane na nawierzchni ceglanej, jak w 1992 roku w Barcelonie. Na twardym podłożu, na jakim zagra w Tokio, do tej pory wygrała tylko jeden turniej WTA – w styczniu tego roku w Adelajdzie. Plusem losowania turniejowej drabinki jest to, że Iga na początek zmierzy się z mającą już najlepsze sportowe lata za sobą Moną Barthel. Później może być jednak zdecydowanie trudniej. Już w drugiej rundzie może zagrać z będącą w świetnej formie pogromczynią Paulą Badosą, pogromczynią Magdy Linette z ostatniego Wimbledonu. Jeśli Świątek dobrze wejdzie w turniej i odprawi kolejne rywalki, w ćwierćfinale czeka ją starcie z największą faworytką, która… nie za bardzo lubi grać w tenisa.
– Tenis nie jest do niczego potrzebny. Uprawiam go, ale na świecie są znacznie ważniejsze rzeczy – powiedziała niedawno Naomi Osaka, której rola faworytki i najlepszej tenisistki świata wyraźnie nie służy. Czuje się wypalona, zmęczona, ma dość presji i wszechobecnych mediów. Choć Osaka na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych, jest reprezentantką Japonii. Jej występ będzie jednym z ważniejszych elementów igrzysk dla gospodarzy. Z Igą Świątek są dobrymi koleżankami i ich ewentualne starcie w turnieju olimpijskim będzie ciekawe również z tego punktu widzenia, dotychczas obie lubiły robić sobie dowcipy wpadając na przykład na swoje konferencje prasowe.
A może sensacja?
W historii tenisa na igrzyskach nie brakowało niespodzianek. W XXI wieku niewątpliwie największą były dwa olimpijskie złota w 2004 roku w Atenach Nicolasa Massu z Chile, co uczyniło go jedynym zwycięzcą olimpijskiego singla i debla odkąd w 1988 roku tenis po wieloletniej przerwie spowodowanej konfliktem pomiędzy działaczami powrócił na igrzyska. Massu ani wcześniej ani później nie osiągnął niczego znaczącego, w turniejach wielkoszlemowych najdalej dochodził do trzeciej-czwartej rundy. Gdyby po tytuł w tym roku sięgnął na przykład Hubert Hurkacz, to pewnie byłoby to mniejszą niespodzianką. Jedno jest pewne – na kortach w Tokio czeka polskich kibiców wiele emocji, a nikt z naszych zawodniczek czy zawodników nie odpuści, jak zdarzało się to w przeszłości gwiazdom, które wolały odpocząć przed US Open, zamiast wypruwać sobie żyły na igrzyskach.
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).