„Rzymskie małżeństwo” – dlaczego ta nazwa wprowadza w błąd?

W przestrzeni medialnej i internetowej coraz częściej pojawia się określenie „rzymskie małżeństwo”. Choć może brzmieć efektownie i przywoływać skojarzenia z antykiem, w rzeczywistości nie oznacza żadnej formy prawnie uznawanego związku. To jedynie potoczna etykieta dla relacji, które nie mają żadnego formalnego umocowania – ani w prawie cywilnym, ani w religii.
Z punktu widzenia prawa, słowo „małżeństwo” powinno być zarezerwowane wyłącznie dla związków spełniających konkretne wymogi formalne. Tymczasem tzw. „rzymskie małżeństwa” nie spełniają żadnego z tych kryteriów.
Czym jest „rzymski związek” i skąd to określenie?
Współczesne użycie pojęcia „rzymskie małżeństwo” odnosi się najczęściej do nieformalnej relacji między dwiema osobami, która opiera się na deklaracji woli bycia razem, bez zawarcia ślubu cywilnego ani kościelnego. Czasem pojawia się w kontekście symbolicznych ceremonii stylizowanych na obyczajowość starożytnego Rzymu. Nazwa nawiązuje do starożytnego prawa rzymskiego, gdzie kluczowym elementem było nie tyle złożenie przysięgi, co faktyczne wspólne życie i wola pozostawania razem.
Jednak nawet w starożytnym Rzymie „małżeństwo” (matrimonium) było instytucją o określonych skutkach prawnych – wymagało zgody rodzin, a w przypadku obywateli rzymskich podlegało konkretnym regulacjom prawnym. Współczesne „rzymskie małżeństwa” tego wymiaru nie mają.
Nazewniczy absurd – jak „kotlet schabowy” z soi
Określenie „rzymskie małżeństwo” działa na podobnej zasadzie jak nazywanie kotleta sojowego „schabowym” albo tofucznicy „jajecznicą” – mimo że nie zawiera jajek. Tego typu językowy zabieg może być wygodny marketingowo, ale z punktu widzenia znaczeń – jest całkowicie pozbawiony sensu. Słowa mają znaczenie. Jeśli coś nie spełnia cech definicyjnych danego pojęcia, to używanie tej nazwy zniekształca rzeczywistość.
Podobnie jak roślinna „kielbasa” nie ma nic wspólnego z mięsem, tak tzw. „rzymskie małżeństwo” nie ma nic wspólnego z prawdziwym małżeństwem – ani w ujęciu prawnym, ani religijnym. Jest to etykieta bez pokrycia, która może być nośna estetycznie, ale wprowadza w błąd co do faktycznej natury związku.
Dlaczego nie można mówić o „małżeństwie”?
W polskim porządku prawnym pojęcie małżeństwa jest jasno zdefiniowane. Zawarcie małżeństwa wiąże się z określonymi konsekwencjami: powstaniem wspólnoty majątkowej, prawem do dziedziczenia, dostępem do informacji medycznej, obowiązkiem alimentacyjnym i innymi aspektami uregulowanymi przez Kodeks rodzinny i opiekuńczy.
Symboliczne deklaracje, choćby złożone publicznie lub w obecności świadków, nie tworzą żadnego zobowiązania prawnego. Nie mogą być również zarejestrowane ani w urzędzie stanu cywilnego, ani w kościelnych księgach metrykalnych. Uczestnicy pozostają dla państwa osobami żyjącymi w pojedynkę lub w konkubinacie, bez gwarancji ochrony prawnej wynikającej z formalnego małżeństwa.
Problem nazewnictwa: dlaczego to nie jest tylko kwestia semantyki?
Używanie określenia „małżeństwo” dla nieformalnych relacji ma realne konsekwencje. Może prowadzić do nieporozumień, zwłaszcza jeśli uczestnicy zakładają, że sama ceremonia – nawet stylizowana – daje im jakiekolwiek prawa. Nie daje.
Nazewnictwo w kontekście związków ma ogromne znaczenie – zarówno w sprawach cywilnych, spadkowych, jak i przy podejmowaniu decyzji medycznych czy majątkowych. Mylenie symboliki z instytucją może skutkować błędnymi oczekiwaniami co do przysługujących praw i obowiązków.
Nieformalny związek, czyli co?
W polskim prawie istnieje pojęcie konkubinatu, czyli nieformalnego związku dwóch osób, które żyją razem, ale nie są małżeństwem. Taki związek również nie wywołuje skutków prawnych – partnerzy nie dziedziczą po sobie ustawowo, nie mają wspólnoty majątkowej ani obowiązku alimentacyjnego wobec siebie.
Tzw. „rzymskie małżeństwa” nie są nawet odrębną kategorią prawnego statusu. To jedynie nazwa używana w przekazach medialnych lub środowiskach organizujących ceremonie tematyczne. Brakuje im jednak jakiejkolwiek podstawy prawnej czy religijnej, by nazywać je małżeństwami.
Odwołania do antyku a współczesność
Inspiracje kulturą rzymską, choć efektowne, nie powinny prowadzić do błędnych wniosków. W starożytnym Rzymie – mimo braku ślubów w dzisiejszym rozumieniu – małżeństwo miało jasno określone ramy prawne. Było uznawane przez społeczność, niosło za sobą konsekwencje majątkowe, społeczne i polityczne.
Dzisiejsze symboliczne relacje, określane mianem „rzymskich małżeństw”, nie mają takiej struktury. Trudno więc uznać, że czerpią coś więcej niż tylko estetykę z dawnych obyczajów.
Co zamiast? Jak mówić precyzyjnie?
Zamiast używać mylącego określenia, warto mówić po prostu o związku nieformalnym, konkubinacie lub symbolicznej ceremonii. Tego typu język jest spójny z rzeczywistością prawną i nie tworzy fałszywego obrazu sytuacji.
W debacie publicznej i języku mediów powinno się unikać stosowania terminologii, która może sugerować coś, czym faktycznie nie jest. „Rzymskie małżeństwo” brzmi efektownie, ale jest pozbawione treści prawnej
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Silesion.pl codziennie. Obserwuj Silesion.pl!
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).
Dodaj komentarz