Silesion.PL

serwis informacyjny

Jest pierwszy polski medal lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie

Na zdjęciu od lewej: Bence Halász, Ethan Katzberg i Wojciech Nowicki fot. Tomasz Kasjaniuk

Na zdjęciu od lewej: Bence Halász, Ethan Katzberg i Wojciech Nowicki fot. Tomasz Kasjaniuk

Sensacyjne rozstrzygnięcia w finale rzutu młotem podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata. Wojciech Nowicki zdobył srebrny medal, a ze złota niespodziewanie cieszył się 21-letni Kanadyjczyk Katzberg! Czwarte miejsce zajął Paweł Fajdek. Uzyskując znakomity czas 50.02 Natalia Kaczmarek wygrała pierwszą serię eliminacyjną na dystansie 400 metrów i bez problemu awansowała do półfinału. Równie udanie starty w lekkoatletycznych mistrzostwach świata rozpoczęła Ewa Swoboda – wygrała bieg eliminacyjny z czasem 10.98, drugim w karierze.

Nowicki po trzech brązowych medalach wywalczonych pomiędzy 2015 i 2019 roku w ubiegłym sezonie zdobył srebro. W tym roku do Budapesztu jechał jako murowany faworyt do triumfu. Był liderem światowych tabel, rzucał regularnie ponad 80 metrów. Finałowy konkurs przyniósł jednak sensacyjne rozstrzygnięcia. W jego pierwszej części daleko rzucał Węgier Bence Halász. Uzyskał 80.82 i objął prowadzenie. Za jego plecami najpierw młody Kanadyjczyk Katzberg rzucił 80.18, a później – w drugiej próbie – Wojciech Nowicki osiągnął 80.70. Nakręcony niezwykle żywiołowym dopingiem wypełnionego niemal po brzegi stadionu Halász w trzeciej próbie zakręcił 81.02 i umocnił się na prowadzeniu. Ten rzut jednak – po chwili – uznano za nieważny, ale nie zmieniła to faktu iż Madziar był liderem. Sytuacja zmieniła się gdy w czwartej serii Nowicki posłał młot na 80.83! W piątej kolejce Nowicki machnął 81.02, ale Kanadyjczyk Katzberg popisał się fenomenalną próbą na 81.25!

title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen>

To był pasjonujący konkurs. Walczyliśmy do ostatniej kolejki. Dzięki temu byłem bardzo zmotywowany żeby rzucać daleko. Dzisiaj Kanadyjczyk miał swój dzień. Był fenomenalny, jestem pod wielkim wrażeniem jego postawy. W takim młodym wieku rzuca tak daleko – mówił Wojciech Nowicki, który zakończył zmagania z rezultatem 81.02 i drugim w karierze srebrnym medalem globalnego czempionatu.

Finałowy konkurs stał na znakomitym poziomie. Walcząc o medal trzeba było rzucać ponad 80 metrów. Nowicki zauważył, że już po eliminacjach zwracał uwagę na to, że koło w Budapeszcie będzie sprzyjać uzyskiwaniu takich rezultatów.

Już po eliminacjach wiedziałem, ze trzeba tu będzie rzucać po 80 metrów żeby walczyć o medal. Młoda krew nas ciśnie, trzeba będzie z roku na rok walczyć – przyznał Nowicki.

Nasz wicemistrz świata był jednak zadowolony z medalu, mimo iż nie wygrał w upalne niedzielne popołudnie złota. Dla niego miejsce na podium jest podtrzymaniem rewelacyjnej serii – wywalczył dziesiąty medal w swoim… dziesiątym starcie na imprezie mistrzowskiej.

Bardzo się cieszę, że kolejny raz stoję na podium. Trzymam serię i dopóki zdrowie będzie dopisywać będę próbował dalej. Już młodzi rzucają coraz lepiej i możemy wracać z Pawłem z imprez bez medali – podsumował Nowicki.

Czwarte miejsce w konkursie zajął Paweł Fajdek. Pięciokrotny mistrz globu zaczął zmagania od mocnego uderzenia. W pierwszym rzucie posłał młot na 80.00, ale zmagał się nie tylko z rywalami, ale również z podkręconą kostką w prawie nodze.

Wczoraj były fajne eliminacje, awans po pierwszym rzucie. Niestety wychodząc ze stadionu skręciłem kostkę. Noga bardzo boli i nie jest to komfortowa sytuacja w rzucie młotem – zauważył Fajdek.

Rekordzista Polski przyznał, że po okresie choroby w siedem tygodni zbudował formę na rzucanie w granicach 80 metrów.

To są mistrzostwa świata. Byłem bardzo zdeterminowany. Trzeba było walczyć. Mocno się napoiłem na pierwszy rzut. Dałem z siebie 90% w pierwszym rzucie, ale noga zabolała i zapaliła się lampka. Na pewno byłem w stanie dziś rzucić 81 metrów, ale ten ból był drażniący i ciężko było się skoncentrować – powiedział Paweł Fajdek dodając, że o szóste złoto powalczy za dwa lata podczas mistrzostw świata w Tokio.

Do finału biegu na 100 metrów nie awansował Dominik Kopeć. Polski szybkobiegacz uzyskał czas 10.15 i zajął w serii półfinałowej siódme miejsce.

To nie był taki udany start jak w Dessau oraz poprzednie występy z tego sezonu, ale i tak na tak ważnej imprezie uzyskałem dwa bardzo dobre wyniki. Gdyby dorzucić do tych biegów lepszy wiatr w plecy mogłoby być różnie – przyznał sprinter Agrosu Zamość.

Członek reprezentacji Polski, której generalnym sponsorem jest Grupa ORLEN, przyznał, że miał bardzo dobrą pierwszą cześć dystansu. Dowodem tego jest fakt, że Kopeć miał najlepszą reakcję startową w stawce.

Pierwsza cześć dystansu, do 60 metra, było mega. Później coś nie zagrało. Niestety czegoś zabrakło. Do poprawy jest końcówka dystansu – przyznał Kopeć

Ambicją najlepszego polskiego sprintera, który w tym roku otarł się o miejsce na podium podczas mistrzostw Europy w hali w Stambule jest poprawienie legendarnego rekordu Polski Mariana Woronina.

Niezależnie trzeba się cieszyć z tego co jest. Wiem, że stać mnie na wynik poniżej 10 sekund. Może nie w tym roku, ale kiedyś to zrobię – zapewnił Kopeć.

W niedzielę zakończono też rywalizację w siedmioboju. Nasza reprezentantka Paulina Ligarska skoczyła w dal 5.66, rzuciła oszczepem 40.57 i ostatecznie nie stanęła na starcie kończącego rywalizację biegu na dystansie 800 metrów.

Bez problemu do półfinału rywalizacji na 400 metrów awansowała Natalia Kaczmarek. Nasza zawodniczka wygrała serię eliminacyjną uzyskując znakomity czas 50.02 – tak szybko jeszcze nigdy nikt nie pobiegł w pierwszej rundzie rywalizacji na mistrzostwach świata (czas ten na 49.90 poprawiła najlepsza w szóstym biegu Dominikana Paulino). Kaczmarek mocno zaczęła już pierwszą część dystansu.

Pierwsze 200 metrów pobiegłam mocno bo wiedziałem, że mam przed sobą słabsze rywalki. Nie chciałam wyjść na ostatnią prostą z jakąś niespodzianką i gonić. Po prostu chciałam kontrolować sytuację – przyznała Kaczmarek.

Nasza zawodniczka na metę wpadła zdecydowanie przed rywalkami mimo iż wyraźnie odpuściła na finiszowych metrach.

Kontrolowałam sytuację na ostatnich 50 metrach. Chciałam wejść do półfinału z pierwszego miejsca. Naprawdę fajnie mi się biegło, dobrze się czułam. Pobiegłam 50.02, chociaż miało być trochę wolniej – podsumowała Natalia Kaczmarek.

Polka nie pobiegła wczoraj w sztafecie mieszanej, ale jak przyznała oprócz rywalizacji indywidualnej celuje też w bieg rozstawny 4 x 400 metrów.

Na dzisiejszy start musiałam wstać o 5:30, więc nie wyobrażam sobie jakbym miała wczoraj o 22 biegać jeszcze finał sztafety. Nie odpuszczam oczywiście rywalizacji w tradycyjnym biegu rozstawnym, ale póki co mam 36 godzin na regenerację przed półfinałem indywidualnym – powiedziała Kaczmarek.

Podobnie jak Kaczmarek świetnie w pierwszej rundzie spisała się Ewa Swoboda, która triumfowała w biegu eliminacyjnym z czasem 10.98.

To mój drugi wynik w karierze. Jestem bardzo zadowolona. Muszę powiedzieć, że ten upał który tutaj panuje dał mi trochę w kość. Na rozgrzewce po paru minutach truchtu myślałem, że to będzie końcówka mojego występu tutaj. Na szczęście sobie poradziłam. To był bieg bez szarpania, chociaż na końcu musiałam się bardziej postarać. Pierwszy raz na mistrzostwach świata wygrywam swoją serię, jestem więc bardzo szczęśliwa – mówiła Swoboda.

Na eliminacjach udział w biegu na 100 metrów zakończyły pozostałe reprezentantki Polski – Krystsina Tsimanouskaya (11.32) oraz Magdalena Stefanowicz (11.43).

Do kolejnej rundy rywalizacji na dystansie 400 metrów nie awansował Karol Zalewski, który do biegu eliminacyjnego przystępował po dwóch mocnych startach w sobotniej sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Polak uzyskał w niedzielne przedpołudnie czas 46.53 i finiszował szósty w serii.

Jeszcze nigdy nie miałem takiego „treningu”. Zdarzały się dwa biegi w krótkim odstępie czasu, ale tutaj w ciągu 24 godzin miałem trzy występy. Była zatem ciężka i krótka regeneracja – przyznał Zalewski.

W półfinale biegu na 110 metrów przez płotki zameldował się Damian Czykier. Zajął trzecie miejsce w serii uzyskując najlepszy czas sezonu, czyli 13.49. W tym biegu upadł faworyt Rasheed Broadbell i lidera światowych tabel nie zobaczymy w kolejnej rundzie. Kolejnych biegów w Budapeszcie nie odnotują także Jakub Szymański (13.65) oraz Krzysztof Kiljan (14.09).

Nie mały horror zafundował kibicom Norbert Kobielski. Po zaliczeniu w pierwszych próbach 2.14 oraz 2.18 dopiero w trzeciej zaliczał 2.22, 2.25 oraz 2.28. Ta ostatnia próba dała mu awans do finału, w którym zobaczymy trzynastu zawodników.

W ciągu godziny tyle razy podróżowałem z piekła do nieba, że mogę powiedzieć iż to był najtrudniejszy konkurs w mojej karierze. Kolejny raz pokazałem jednak, że mam jaja i w finale mam nadzieję, że będę skakał wyżej – zapowiedział Kobielski.

Rzucając 59.28 Daria Zabawska nie zdołała wywalczyć kwalifikacji do finału rzutu dyskiem.

Rywalizacji w chodzie na 20 kilometrów nie ukończyła Katarzyna Zdziebło. Polska chodziarka zaliczyła przymusowy postów w pit-lane, a następnie została zdjęta z trasy przez sędziów.

Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).

Copyright Silesion.pl© Wszelkie prawa zastrzeżone. 2016-2024