Ishak znaczy legenda. Magia kapitana Kolejorza w liczbach

fot. Henryk Lipinski / PressFocus /NEWSPIX.PL
Sto jeden strzelonych goli w barwach jednego klubu. To działa na wyobraźnię! Ostatnio magiczną barierę stu zdobytych bramek w barwach Kolejorza przekroczył Mikael Ishak. Dwukrotnie trafiając w meczu z Termaliką, Szwed nie tylko zamknął pierwszą setkę, ale rozpoczął też drugą. A dokonał tego w ekspresowym tempie, bo wystarczyło mu 181 meczów w barwach Kolejorza. I pomyśleć, że kiedy podpisywał kontrakt z poznańskim klubem, mało kto wierzył, że ta historia się tak potoczy.
– To wciąż nie brzmi realistycznie, raczej przypomina sen. Liczba 100, a nawet 101 jest niewiarygodna. W trakcie sezonu nie pozwalam sobie na zbytnie zadowolenie, pozostaję w pełni skupiony na każdym kolejnym zadaniu. To sprzyja, żeby cały czas pozostawać głodnym – mówił w rozmowie z klubowymi mediami bohater Lecha po meczu w Niecieczy.
Patrząc na liczby, jakie osiągnął w ciągu pięciu lat w Poznaniu Ishak, spokojnie można go nazwać królem pola karnego. Jak skrupulatnie wyliczyli eksperci aplikacji wynikowej Superscore (szczegółowy bilans Mikaela Ishaka w Lechu na infografice), aż 98 ze 101 goli napastnik Kolejorza strzelił z pola karnego. 78 trafień zaliczył w ramach Ekstraklasy, dzięki czemu mocno przyczynił się do zdobycia dwóch tytułów mistrzowskich (2021/22 oraz 2024/25).
Początki pełne znaków zapytania
Dziś trudno w to uwierzyć, ale kiedy Ishak przychodził do Poznania latem 2020 roku, jego transfer wcale nie rozpalał wyobraźni wszystkich kibiców. Owszem, wielu wierzyło, że były reprezentant Szwecji to zawodnik, który wniesie do zespołu odpowiednią jakość, ale część osób nie była przekonana do tego transferu:
- „Wiem, że narzekam, ale chłop zagrał w tym sezonie 11 meczów i strzelił jedną bramkę, był wolnym zawodnikiem, Lech go ściągnął za darmo…”
- „Dlaczego w tym sezonie tak mało grał? Ktoś wie, co się z nim działo? Jakaś kontuzja czy brak formy?”
- „To jak on taki dobry jest, to co on w Lechu robi???”
To komentarze, które można znaleźć pod filmem z prezentacji Ishaka w Lechu na oficjalnym kanale YouTube klubu. Dla części kibiców był napastnikiem, który bardziej przypominał piłkarską zagadkę niż pewny filar ofensywy. Dziś jedyna wątpliwość, jaką mogą mieć kibice Lecha patrząc na grę Ishaka jest taka, czy strzeli w sezonie ponad 20 goli w lidze, czy może odrobinę mniej.
Kapitan, który nie musi krzyczeć
Pozycja szwedzkiego napastnika przy Bułgarskiej rosła systematycznie. Przełom nastąpił w sezonie 2021/2022, gdy opaskę kapitańską postanowił powierzyć mu Maciej Skorża. To była zaskakująca decyzja, bo Skorża zwykle wybierał do tej roli Polaków. Szkoleniowiec chciał w ten sposób uniknąć barier językowych i usprawnić kontakt z drużyną. Tym razem jednak uznał, że bardziej niż ktoś, kto mówi dużo, potrzebny jest piłkarz, który swoją pracą i postawą pociągnie resztę.
I Skorża trafił w dziesiątkę. Ishak szybko wpasował się w rolę kapitana. Już na początku wspomnianego sezonu Szwed pokazał, że może i mówi niewiele, ale jak już zabiera głos, to konkretnie i z przytupem. Po porażce z Legią (1:2) i remisie z Rakowem (3:3), kiedy Lech tracił gole w ostatnich minutach, Kolejorz znów wypuścił punkty z rąk w końcówce meczu przeciwko Standardowi Liege (1:2).
Po spotkaniu z Belgami Ishak był wściekły. Wparował do szatni i wykrzyczał: – „I co? I niczego się, k**a, nie nauczyliśmy” – rzucił sfrustrowany. Widać było, że przegrywa całym sobą, bo nienawidził drwin, które pojawiały się później. To mentalność ukształtowana na ulicznych boiskach w jego rodzinnym Södertälje, gdzie porażka oznaczała, że będą się z ciebie śmiali.

Kapitanem został nie dlatego, że mówi najwięcej, lecz dlatego, że w szatni i na murawie świeci przykładem. Potrafił przepraszać kolegów za to, że z powodu kontuzji nie może im pomóc. Nigdy nie odpuszczał na treningach, a w meczach walczył do ostatniego gwizdka. Skorża potrzebował kogoś, kto zmieni mentalność drużyny – i znalazł w Ishaku idealnego lidera, który pozostał nim nawet po odejściu trenera z Poznania.
Legenda tu i teraz
Dziś nikt już nie ma wątpliwości, że wybór ekstrenera Lecha był trafiony. Ishak jest kapitanem z prawdziwego zdarzenia i stał się symbolem klubu. W Poznaniu nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. – Przede wszystkim należą mu się wielkie gratulacje. To ogromne osiągnięcie, jeśli zdobywasz sto bramek dla jednego klubu. Celebrowaliśmy to w szatni, a Mikael otrzymał upominek od dyrektora sportowego. Myślę, że śmiało możemy nazywać go legendą Lecha – mówił obecny trener Kolejorza Niels Fredriksen w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Na swoją legendę Szwed pracuje także obecną formą. W tym sezonie, po 12 meczach we wszystkich rozgrywkach, ma już 11 goli i dwie asysty. I na sto pierwszym trafieniu na pewno nie ma zamiaru się zatrzymywać. Jeśli w najbliższym czasie Ishak utrzyma formę, będzie mógł zacząć myśleć o przegonieniu Piotra Reissa, który zdobył dla Kolejorza 132 gole, a to pozwoliłoby Szwedowi wskoczyć na drugie miejsce w klasyfikacji strzelców Lecha.
Jeszcze przyjdzie czas
Dziś Ishak stara się gasić emocje i koncentruje się na kolejnych spotkaniach. Ale każdy, kto patrzy na jego liczby i wkład w drużynę, wie, że historia już się dokonała – jest jednym z najważniejszych piłkarzy w historii poznańskiego klubu. – Pewnego dnia, kiedy odejdę z klubu albo skończę karierę, usiądę i stwierdzę, że to osiągnięcie jest niebywałe, jeszcze przyjdzie na to czas – stwierdził kapitan Kolejorza.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Silesion.pl codziennie. Obserwuj Silesion.pl!
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).
Dodaj komentarz