Babinizm. Jak Polacy uciekają w psie zastępstwo rodzicielstwa

W ostatnich latach obserwujemy niezwykły trend – ludzie coraz częściej nadają psom status dzieci. Ubranka, perfumy, torty urodzinowe, wózki dla yorków – oto obraz „nowoczesnej rodziny” w czasach babinizmu. Sęk w tym, że ta rzekoma „cywilizacyjna zmiana” ma więcej wspólnego z infantylizacją dorosłych niż z troską o dobro zwierząt. Co gorsza, kończy się to dramatami, a nie słodkimi obrazkami z Instagrama.
Psiecko, czyli nowy członek rodziny?
Mówi się dziś: „pies to moje dziecko”. W mediach społecznościowych opiekunowie umieszczają zdjęcia pupili w becikach, spędzają fortuny na psie spa, a na pytanie o dzieci odpowiadają z dumą: „Mam już dwójkę – owczarka i kundelka”. Brzmi zabawnie? Tylko na pierwszy rzut oka. Bo za tą zabawą czai się poważny problem: zacieranie granicy między człowiekiem a zwierzęciem.
Pies nie jest dzieckiem. Pies jest drapieżnikiem. Uczłowieczanie go nie zmienia jego natury – a jej skutków nie sposób wymazać pluszowym kombinezonem.
Statystyki zamiast memów
Z najnowszego raportu Izabeli Kadłuckiej wynika, że w Polsce doszło w ostatnim roku do ponad 35 tysięcy zgłoszonych pogryzień przez psy. Średnio 100 takich zdarzeń dziennie. Najciężej poszkodowanymi są dzieci – te, które rzekomo psy mają „kochać bezgranicznie”.
Co to mówi o współczesnym „ukochanym psieczku”? Że Instagramowa laurka kompletnie rozmija się z rzeczywistością. Udomowiony drapieżnik wciąż pozostaje drapieżnikiem, a zamiast refleksji słyszymy wciąż to samo: „On nic nie zrobi”. Najczęściej te słowa padają tuż przed tragedią.
Babinizm jako ucieczka przed dorosłością
Dlaczego w ogóle rodzi się „religia psiecka”? Powód jest prozaiczny: psy nie dorastają, nie wymagają od rodzica wychowawczej odpowiedzialności, nie przejmują sterów w życiu dorosłym. To wygodna namiastka – coś pomiędzy maskotką a partnerem emocjonalnym.
To nie jest postęp. To regres. Pies staje się substytutem dojrzałych relacji i rodzicielstwa. To rodzaj wiecznej adolescencji, w której zamiast odpowiedzialności mamy ciepły kocyk i psi profil na TikToku.
Krzywda ludzi, krzywda psów
Wbrew pozorom – w tym wszystkim cierpią nie tylko ludzie, ale i same psy. Bo bycie traktowanym jak niemowlę oznacza w praktyce… brak realizacji naturalnych potrzeb.
- Brak ruchu,
- brak kontaktu z innymi psami,
- frustracja,
- zachowania agresywne.
Pies, zamiast czworonożnego towarzysza, staje się „zabawką”. I właśnie dlatego frustracja przeradza się w agresję, a ta w dramat – pogryzione dzieci, procesy sądowe, traumy.
Koniec z bajką „psiecko”. Powrót do rzeczywistości
Babinizm to nie dziecinna fanaberia, ale społeczna patologia nowoczesności. W świecie, w którym zamiast rozmowy z drugim człowiekiem wybieramy monolog z własnym psem traktowanym jak niemowlę – sami siebie okłamujemy.
Pies zasługuje na szacunek, ruch, mądre relacje, a nie na bycie protezą dla naszych emocjonalnych deficytów. Pies nie jest dzieckiem. Pies nie jest terapią. Pies nie jest zabawką.
I dopóki będziemy wmawiać sobie, że jest inaczej, będziemy patrzeć na kolejne statystyki pogryzień i mówić zdumieni: „Ale jak to? Przecież on nic nie zrobi…”
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Silesion.pl codziennie. Obserwuj Silesion.pl!
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).
Dodaj komentarz