27-letni Ukrainiec z Katowic miał realizować zadania zlecone przez GRU

zdjęcie ilustracyjne
Rosyjski wywiad wojskowy GRU mógł przygotowywać w Polsce i Europie Zachodniej akty sabotażu z użyciem dronów i puszek, które wyglądały jak zwykłe konserwy, a w rzeczywistości zawierały materiał wybuchowy odpowiadający 1,4 kg trotylu – wynika z ustaleń Prokuratury Krajowej i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, opisanych przez „Gazetę Wyborczą”.
Skrytki z materiałami wybuchowymi
Według dziennika “GW”, kurier o imieniu Władysław D., 27-letni Ukrainiec z Katowic, miał wykonywać polecenia nadawcy o pseudonimie „Warrior” na komunikatorze Telegram. Otrzymał instrukcje zakupu łopaty, odkopania zakopanych wcześniej puszek i ich przewiezienia do Polski. Skrytka znajdowała się na starym cmentarzu w Kownie, gdzie ukryto opakowania przypominające konserwy.
Litewski kontrwywiad odkrył identyczne puszki wypełnione materiałem wybuchowym. Eksperci podkreślają, że ich zawartość mogła całkowicie zniszczyć samochód osobowy i ciężko zranić pasażerów.
Puszki przy autostradzie A2
Po pierwszym zadaniu Władysław D. pozostawił dwie puszki niedaleko zjazdu z autostrady A2 w kierunku Zgierza. W kolejnym transporcie przewoził elementy drona oraz karty SIM do Düsseldorfu. Jak ustaliły służby, mimo awarii samochodu musiał zdążyć na czas, ponieważ GRU wywierało presję na termin wykonania zadania.
Operacje miały miejsce podczas Euro 2024 w Niemczech, gdy mecze rozgrywano w Düsseldorfie, Dortmundzie i Kolonii. Według śledczych, elementy układanki wskazują, że przygotowywano scenariusze ataków w czasie masowych wydarzeń sportowych.
Przesyłki, które zapaliły się w transporcie
W innym zleceniu kurier kompletował paczki w Wilnie. Trzy z nich zapaliły się w transporcie: w ciężarówce pod Warszawą, na lotnisku w Lipsku oraz w magazynie w Birmingham. Czwartą udało się przejąć policji. Badania wykazały obecność zapalników i substancji łatwopalnych. Służby ostrzegają, że gdyby pożary wybuchły w samolocie, mogłoby dojść do katastrofy.
Potencjalne użycie dronów
Według ppłk. Tomasza Mularczyka, szefa Centralnego Ośrodka Koordynacji Rozminowania z Wrocławia, pojedyncza puszka z 1,4 kg trotylu mogła zniszczyć samochód, a w razie wybuchu w pobliżu ludzi spowodować poważne obrażenia lub śmierć.
Służby znalazły również obejmy pasujące średnicą do puszek, co sugeruje, że ładunki mogły być podwieszane pod drony i używane w atakach z powietrza. Byłby to scenariusz znany z frontu wojny w Ukrainie, gdzie Rosjanie stosują podobne metody rażenia.
Zniknięte ładunki i ocena ekspertów
ABW udała się w miejsce wskazane przy autostradzie A2, jednak nie odnaleziono tam puszek. Źródła cytowane przez „Gazetę Wyborczą” przyznają, że nie ma pewności, co dokładnie zawierały, choć kontekst wskazuje na użycie materiału wybuchowego.
Anna Grabowska-Siwiec, emerytowana major kontrwywiadu ABW, oceniła, że działania mogły być jednocześnie testem reakcji polskich służb oraz odciąganiem ich uwagi od innych operacji.
Śledztwo i zarzuty
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podkreśla, że nieustannie monitoruje osoby i zdarzenia mogące stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo, które ma zakończyć się do końca roku.
Władysławowi D. postawiono zarzuty dywersji na rzecz obcego wywiadu, za które grozi mu kara dożywotniego więzienia. Zatrzymano także jego znajomego Serhija J., ujętego w Hiszpanii i wydanego Polsce.
Źródła: „Gazeta Wyborcza”, Polskie Radio, Republika TV, PolskieRadio24.pl
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Silesion.pl codziennie. Obserwuj Silesion.pl!
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).
Dodaj komentarz