Silesion.PL

serwis informacyjny

Wisła Kraków Amp Futbol w finale Ligi Mistrzów!

Cel minimum był bardzo ambitny, ale udało się go zrealizować. Ampfutboliści Wisły Kraków awansowali w sobotę do finału Ligi Mistrzów! W półfinale turnieju rozgrywanego w hiszpańskiej Esteponie ograli mistrza Anglii, Portsmouth Amputee FC. Bramkę na wagę awansu w końcówce meczu zdobył specjalista od ważnych trafień, Jakub Kożuch. Teraz czas na wielki finał. – Smak srebra już nas nie zadowoli. Chcemy złota – mówi Kamil Grygiel.

Faza grupowa nie była dla wiślaków spacerkiem. W piątek najpierw uporali się z mistrzem Włoch, Sporting Amp Futbol 2:0, a następnie ograli mistrza Hiszpanii. Po emocjonującym spotkaniu Biała Gwiazda pokonała Flamencos Amputados Sur 4:2. Wiślacy prowadzili w tym meczu już 2:0, ale rywale zdołali doprowadzić do remisu. Losy zwycięstwa rozstrzygnęły się w dramatycznej końcówce, w której rządzili już tylko mistrzowie Polski. Prowadzenie odzyskali dzięki fantastycznemu kontratakowi, a wynik spektakularnym strzałem z dystansu ustalił niezawodny Krystian Kapłon.

Po tych wygranych było już pewne, że wiślacy zagrają w półfinale, ale do rozegrania było jeszcze jedno spotkanie fazy grupowej. Ten miał odbyć się w sobotę, jednak niespodziewanie mistrz Gruzji oddał mecz walkowerem ze względu na kłopoty kadrowe.

W sobotni wieczór wiślacy rozpoczęli bój o finał. Na drodze stanął mistrz Anglii, Portsmouth Amputee FC. W pierwszej połowie półfinałowego starcia wiślakow postraszył Jamie Tregaskiss. Anglik znany w Polsce z gry w Legii Warszawa dwukrotnie trafił w poprzeczkę bramki Białej Gwiazdy. Ale im dłużej trwał mecz, tym większa była przewaga mistrzów Polski.

W bramce Anglików świetnie spisywał się najlepszy bramkarz Ligi Narodów najwyższej dywizji, Thomas Atkinson. Bronił strzały z bliska i daleka, ale w końcówce wreszcie skapitulował. Najpierw potężną bombę w poprzeczkę posłał David Mendes, a w kontynuacji tej akcji sprytnym strzałem z dystansu popisał się Jakub Kożuch i to on zdobył bramkę dającą Wiśle awans. Złoty gol padł na 33 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry.

– Miałem w tej sytuacji sporo szczęścia, bo piłka odbiła się od kartofliska w polu karnym i zmyliła bramkarza. Najważniejsze, że gol padł i przechodzimy do finału. Atkinson miał w tym spotkaniu bardzo dużo szczęścia, a jego bramka była jak zaczarowana. Teraz skupiamy się na finałowym starciu z Sahinbay. Ja osobiście chcę im się odgryźć za finałową porażkę, gdy grałem w Legii. Myślę, że to będzie mój finał – mówi Kożuch. On zagra w finale Ligi Mistrzów po raz trzeci.

– W pewnym momencie meczu półfinałowego zszedłem z boiska, bo musiałem ochłonąć. Byłem na siebie zdenerwowany i musiałem sobie wszystko poukładać. Wróciłem do gry, zrobiłem swoje – strzeliłem gola. I tak, zgadzam się, jestem człowiekiem od zadań specjalnych i decydujących goli. I dobrze mi z tym – podkreśla ampfutbolista Wisły.

Po jego bramce jasne stało się, że Wisła drugi rok z rzędu zagra w finale Ligi Mistrzów. Rok temu w Krakowie musiała uznać wyższość tureckiego klubu, Etimesgutu. Tym razem w finale wiślacy znów zmierzą się z przedstawicielem ligi tureckiej – Sahinbeyem, który w półfinale pokonał włoski Sporting. Turcy idą przez turniej jak burza i od początku byli stawiani w roli murowanych faworytów.

– Ochota na pokonanie Turków jest ogromna – deklaruje kapitan Wisły, Przemysław Świercz. – W ciągu dwunastu lat gry w ampfutbol nigdy nie udało mi się sięgnąć po największe trofea. I zazwyczaj na naszej drodze stawali zawodnicy z Turcji. W niedzielę będzie podobnie, ale bardzo chcemy wygrać. Mamy odrobinę mocniejszą ekipę niż podczas poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Nie mamy nic do stracenia, a przed nami 50 minut walki i ogromnego zaangażowania – dodaje.

Świercz zwraca uwagę, że droga do finału nie była dla wiślaków wcale prosta. – Taki jest sport. Po losowaniu możesz oceniać, który przeciwnik będzie łatwiejszy, a na koniec oczekiwania weryfikuje boisko. Wszystkie trzy mecze były bardzo trudne. W sobotę wygraliśmy dzięki bramce w końcówce. Chcę jednak podkreślić, że takie wygrane bardzo budują drużynę. Gdy ci nie idzie, a jednak potrafisz coś zmienić albo wykazać się boiskową cierpliwością, na koniec schodzisz z murawy z poczuciem dobrze wykonanej pracy – opisuje.

W półfinale drużynę Wisły wzmocnił wspomniany już Mendes, który jako jedyny z wiślackiego obozu wygrał już Ligę Mistrzów. Zrobił to w barwach niedzielnego rywala wiślaków, drużyny Sahinbey. W finale w 2021 roku pokonali Legię. To ten mecz, który tak dobrze pamięta również Kożuch, ale dla niego smak finału był zupełnie inny.

– Zwycięstwo w Lidze Mistrzów to przyjemne wspomnienie, ale Wisła też ma doświadczenie z gry w finale. Jak się wygrywa takie mecze? Przede wszystkim trzeba się nie poddawać, walczyć i ciągle robić swoje. Do tego walka do ostatniej minuty, jak w półfinale z Anglikami. To jest recepta na sukces i to ona może dać nam wygraną w niedzielę. Naszą siłą jest zespół i bardzo się cieszę, że do niego dołączyłem. Żałuję tylko, że nie zagrałem w meczach fazy grupowej – mówi Mendes.

W obozie Białej Gwiazdy od początku była wiara w finał. I od początku wróżono, że ostatnim rywalem będą Turcy. – Rozmawialiśmy już na ich temat. Oglądając ich mecze dostrzegłem, że rywale bali się z nimi grać. Mam nadzieję, że my postawimy na dobrą obronę, ale będziemy też atakować i to nie tylko z kontry. Turcy są zabójczy w ofensywie, ale ich piętą achillesową jest obrona. Skoro drużyna z Irlandii dała radę strzelić im gola, my też będziemy w stanie – zapewnia Kamil Grygiel.

On też marzy o rewanżu za ubiegłoroczny finał Ligi Mistrzów. – Na srebro już nie mamy ochoty, interesuje nas tylko złoto. Podczas zeszłorocznego finału daliśmy ciała. W niedzielę będziemy chcieli pokazać na co nas stać i udowodnić, że jesteśmy w świetnej dyspozycji – zapowiada.

Co ważne, w Esteponie wiślacy mogą liczyć na doping polskich fanów. – Ich wsparcie dodaje nam motywacji. To piękne, że przylecieli tu fani z Polski, ale są też Polacy mieszkający tu na co dzień. To pokazuje, że ampfutbol zatacza coraz szersze kręgi. Coraz więcej ludzi słyszy o tej dyscyplinie i chce ją oglądać. A po twarzach kibiców widzę, że sprawia im to ogromną frajdę. Bardzo się cieszymy, że po półfinale mogliśmy razem z nimi świętować i mam nadzieję, że tak samo będzie meczu finałowym – mówi Świercz.

Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).

Copyright Silesion.pl© Wszelkie prawa zastrzeżone. 2016-2024